Spacerem za Wisłę

Spacerem za Wisłę

Widok z Kępy

Widok na Stare Miasto z Kępy Bazarowej


 

 

 

 

Skoro Toruń, to starówka. Skojarzenie tak oczywiste, że szkoda nawet czasu, a i kalorii, by bez potrzeby objaśniać je tutaj. Trzeba jednak wyjaśnić – i to pod karą bycia wyklętym z grona prawdziwych torunian, że starówka, a raczej Starówka, to może i w Warszawie. U nas natomiast, to znaczy tu – w Toruniu,  jest Stare Miasto. Stare Miasto, nie Starówka, a nawet Miasto – tak po prostu i bez dookreślania. Kiedy więc jesteś w Toruniu i zmierzasz w kierunku historycznego, średniowiecznego śródmieścia, idziesz do Miasta, jak mawiają miejscowi.

Jeśli jednak Szanowny Czytelnik jest turystą wytrawnym, widział już Stare Miasto i życzyłby sobie ujrzeć coś więcej, w pierwszym rzędzie powinien zobaczyć... Stare Miasto! Tyle tylko, że z najwłaściwszej i najkorzystniejszej sobie perspektywy. Trzeba stanąć w punkcie widokowym na Kępie Bazarowej.

 

 

Aby dostać się na drugą stronę Wisły, zacznijmy nasz spacer na zachodnim krańcu Starego Miasta. Stąd już ledwie kilka kroków do mostu noszącego imię Józefa Piłsudskiego. Dziś trudno w to uwierzyć, ale właśnie tu, to znaczy w okolicy skrzyżowania prowadzącej na most alei Jana Pawła II z ulicą Kopernika, stało jedno z ważniejszych dzieł w murach obronnych średniowiecznego Torunia. Mowa o potężnym Barbakanie Starotoruńskim – jednym z dwóch w mieście i najstarszym na polskich ziemiach. Bez przesady można nawet przyjąć, że stojąca tu niegdyś forteca stała się inspiracją dla budowniczych doskonale kojarzonych barbakanów w Krakowie oraz Warszawie. Chodźmy jednak dalej.

 

Most Piłsudskiego

Most J. Piłsudskiego, widok w kierunku Kępy Bazarowej

 

Krótko przed wejściem na most warto zwrócić uwagę na pomnik poświęcony księdzu Popiełuszce. Należy wspomnieć, że to właśnie pod Toruniem dokonano porwania księdza Jerzego, natomiast gdzieś w okolicach przeprawy przez rzekę Popiełuszko próbował zbiec oprawcom.

Zjazd z mostu w kierunku Wisły, nazywany jest Ślimakiem Getyńkim, co zawdzięczamy bliskim stosunkom partnerskim, jakie łączą nas z uniwersytecką Getyngą. Prowadzi zaś na Bulwar Filadelfijski, ulicę nazwaną imieniem innego siostrzanego miasta, z którym łączy nas... braterska miłość. Dla tym większej poprawy humoru warto skonstatować, iż istnieje bliski związek między popularnymi lukrowanymi drożdżówkami oraz ślimakiem w ujęciu niemieckim. W Toruniu bowiem, podobnie jaki i innych miastach dawnego zaboru pruskiego, słodkości bywają nazywane sznekami z glancem. Wchodzimy na most. Sugerujemy, aby spacer po moście, odbyć po jego wschodniej stronie, czyli po lewej idąc od Starego Miasta.

 

Most

Most Piłsudskiego to jedna z bardziej charakterystycznych przepraw wiślanych w naszym kraju. Przykuwa uwagę nie tylko konstrukcją, ale i pochodzeniem, ponieważ to most przeniesiony tu z zupełnie innych stron! Tak, tak - najzwyczajniej w świecie rozmontowany, przetransportowany i na powrót złożony w tym miejscu właśnie. Wyobraźmy sobie, że zanim w roku 1934 otwarto go w Toruniu, przez dobre dwie dekady służył mieszkańcom dalekiej północy, konkretniej zaś – okolic Kwidzyna. Przeprawa w Opaleniu miała w założeniu pełnić niezwykle istotną rolę komunikacyjną, a przez to też strategiczną, stając się częścią alternatywnej magistrali łączącej Berlin z Królewcem. Planów tych w zasadzie nigdy nie zrealizowano, ale podczas wojny światowej ruch na moście wzmożył się znacząco. Po zakończeniu konfliktu, w dobie wracającej na mapy, odradzającej się Polski, los Powiśla pozostawał przez pewien czas otwarty. Rada Ambasadorów proponowała przeprowadzenie granicy niemiecko-polskiej samym nurtem rzeki, co spowodowałoby, że most opaleński stałby się przeprawą transgraniczną. Dzięki energicznym zabiegom strony polskiej tak się jednak nie stało, a cały most – wraz z przyczółkiem po prawej stronie rzeki, przyznano Polsce. Wracając jednak do samej konstrukcji, most opaleński, jako tam zbędny, rozebrano, po czym z użyciem tak pozyskanych komponentów, zbudowano w Toruniu. Co interesujące, Wisła pod Kwidzynem jest przecież szersza, stąd i stojący tam most musiał być dłuższy. Dlatego też podczas toruńskiego montażu bez żalu pozbyć się można było części konstrukcji, oddając ją Koninowi. Do dziś stoi więc nad Wartą przeprawa spokrewniona z naszą. Jeśli Szanowny Czytelnik zamierza odwiedzić Konin, niech pamięta, że most zbudowany tam z konstrukcji opaleńskiej również nosi imię Marszałka. Dla lekkiej zmyłki inna zaś z przepraw konińskich nazywana jest Mostem Toruńskim, co przecież mogłoby wprowadzić w błąd amatorów inżynieryjnych poszukiwań.

Most toruński liczy sobie niespełna dziewięćset metrów, podczas gdy stojąc w Opaleniu, swą długością przekraczał kilometr. Choć więc krótszy, nadal jednak budzi zainteresowanie, a nawet podziw. Można uznać, że to gwiazda filmowa pośród mostów polskich i istny celebryta rozpostarty między wiślanymi brzegami. Mieliśmy bowiem okazję ujrzeć go na ekranie i w „Ludziach Wisły” Aleksandra Forda, i w „Zamachu” Passendorfera, a także w jednym z odcinków „Czterech pancernych”.

O historycznych przeprawach toruńskich należałoby powiedzieć nieco więcej, co zresztą uczynimy we właściwym miejscu i czasie. Przez chwilę jeszcze skupmy się na moście noszącym imię Piłsudskiego, by wspomnieć o okolicznościach, w których rzeczone imię mu nadano. Kiedy ogłoszono plebiscyt na patrona przeprawy, lud toruński, czego można się domyślać, obrał rzecz jasna Mikołaja Kopernika. Astronom, który w Toruniu patronuje niemal wszystkiemu, patronowałby więc i przeprawie drogowej. Przez wzgląd na pochodzenie funduszy, które pompowano tu z centralnej kasy, endeckiemu Toruniowi zafundowano jednak możliwie najbardziej prestiżowy patronat. Dodajmy, że choć mogłoby się zdawać, że obiekty takie jak mosty nie zmieniają się zbytnio w miarę upływu lat, trzeba powiedzieć, że toruńska przeprawa w sumie dwa razy wylatywała w powietrze – raz wysadzili ją wycofujący się we wrześniu 1939 Polacy, drugim razem zaś Niemcy, którzy uciekali z miasta zimą 1945 roku. Co do szczegółów natomiast, warto wspomnieć, że początkowo  nawierzchnię przeprawy stanowiły kostki dębowe, natomiast aż po rok 1984 po moście jeździły tramwaje.

 

Podpora mostu. Widok z Kępy bazarowej

Podpora mostu. Widok z Kępy bazarowej

 

Most J. Piłsudskiego

Most J. Piłsudskiego

 

Zatrzymajmy się na chwilę, by objąć spojrzeniem samą rzeką. Wisła na toruńskim odcinku robi niemałe wrażenie, a w granicach miasta znajduje się blisko 20 km jej koryta. Stojąc na moście, wyraźnie widać, jak wstęga rzeki znika za zakrętem, zarówno po zachodniej, jaki i wschodniej stronie miasta. Oprócz panoramy Starego Miasta, którą w pełnej okazałości oglądać będziemy z Kępy Bazarowej, warto wytężyć wzrok i spojrzeć w kierunku mostu kolejowego i rozpościerającego się za nim nowego mostu drogowego. Ten ostatni zdaje się wyglądać jak wielka mewa, która sposobi się do startu z piaszczystej łachy. Przyspieszmy nieco i rozejrzyjmy się. Jesteśmy już coraz bliżej drugiego brzegu rzeki, jednak czy to rzeczywiście toruńskie lewobrzeże?

 

Stare i nowe

Widok z mostu

Widok z mostu J. Piłsudskiego na XIX-wieczny most kolejowy i tzw. nowy most drogowy

 

Stare Miasto od strony mostu J. Piłsudskiego

Stare Miasto widziane z mostu J. Piłsudskiego

 

Drugi brzeg

Pod naszymi nogami, a raczej płytą jezdni mostu, po którym stąpamy, zaczyna kłębić się gęsta roślinność. Nie jest to jeszcze lewy brzeg Wisły, a obiecana na samym początku Kępa Bazarowa. Zacznijmy jednak od początku. W zamierzchłej przeszłości, kiedy Wisła naprawdę była rzeką nieuregulowaną, a nie tylko na taką wyglądającą, rozlewała się szeroko, a jej oblicze urozmaicały gęsto występujące wyspy, zwane kępami właśnie. Tylko w okolicach Torunia było ich kilka, czego relikty nadal są widoczne. Rzekę zaczęto jednak ujarzmiać, co znalazło szczytowy swój wymiar w okresie pruskiego panowania. Wówczas to Kępa Bazarowa oddaliła się od prawego brzegu Wisły, przytulając się do kujawskiego wybrzeża, a poprzez wyraźne zbliżenie, straciła też niemal całą swą „wyspowość”. W czasach historycznych była bowiem, z grubsza rzecz ujmując, posadowiona pośrodku wiślanego nurtu, co wyraźnie zmieniło się w wieku XIX. I o ile w wieku XVI zarówno od prawego, jaki i lewego brzegu, dzieliło Kępę jakieś trzysta metrów, o tyle dziś dystans ten wzrósł do ponad czterystu względem brzegu prawego i zaledwie kilku, może kilkunastu metrów, co do drugiej strony Wisły. Tak więc od staromiejskiego brzegu dzieli Kępę niemal cała Wisła, podczas gdy od strony Kujaw opływa ją odnoga, a wręcz odnóżka, nazywana Małą Wisłą, a niekiedy nawet Wisełką. Trzeba przy tym dodać, że los Kępy Bazarowej nie jest odosobniony, ponieważ podobnie, a nawet znacznie gorzej, skończyły inne wyspy wiślane. Zniknęła choćby wyspa zwana Zieloną, która w ramach regulacji przyłączyła się do Kępy Bazarowej, zniknęły kępy Krowieniec, Korzeniec, Strońska, czy Starotoruńska.

Warto przyjrzeć się samym nazwom Wyspy Toruńskiej, bo i pod takim imieniem znajdziemy ją w dziełach historyków. Wspomnianym mianem określił ją sam Jan Długosz, gdy pisał o okolicznościach pokoju zawartego na kępie w okolicach Torunia. Mowa oczywiście o traktacie nazywanym dziś pierwszym pokojem toruńskim. Bazarowy charakter naszej Kępy wziął się natomiast ze strategicznego wprost położenia, jeśli idzie o handel w czasach dawniejszych. To przez Kępę prowadziły drogi lądowe biegnące z zasobnego Torunia na Ruś, Mazowsze, Śląsk, Małopolskę oraz do Wielkopolski. Kępę Bazarową nazywano również Ostrowem Mostowym, co w jasny sposób nawiązuje do historii najstarszych toruńskich przepraw, o czym jednak dalej. Wyspę nazywano także Małpim Gajem, chociaż klimat tych okolic, abstrahując już od faktu, czy ociepla się, czy raczej oziębia, nigdy małpom nie służył. To bodaj najbardziej interesujące z określeń, dlatego też poświęcimy mu więcej miejsca. Owymi małpami, które w pokaźnej licznie zamieszkiwały wyspę, były przepędzane z Torunia prostytutki. Sebastian Klonowic, człowiek cokolwiek subtelniejszy w wyrażaniu się na temat kobiet upadłych, nazywał je niepłochymi łaniami. Nadal pozostajemy więc w kręgu metafor zoologicznych, ale już nieco bardziej eleganckich. Kępa była zresztą miejscem osiedlania się nie tylko pań do towarzystwa, ale też rzemieślników działających poza organizacją cechową, nazywanych często partaczami. Partacze nie partaczyli swej roboty, a wyroby ich cechowała nie tylko wysoka jakość, ale też ceny znacznie niższe od tych, które dyktowali cechowi majstrzy. Cały ów obszar urastał więc do rangi poważnego ośrodka wytwórczo-rozrywkowego, szkodząc nierzadko interesom samego Torunia i jego korporacjom. Rozpostarta na lewy brzegu Wisły, zieleń to typowy dla rzecznych dolin las nazywany łęgiem. Lasy łęgowe, których drzewostan składa się z wierzb, topól, olch, wiązów, jesionów oraz dębów, rosną na glebach zwanych madami. Te natomiast występują tam, gdzie okresowo dochodzi do powodzi oraz podtopień. Spora cześć Kępy Bazarowej, czyli jakieś trzydzieści spośród siedemdziesięciu hektarów, to dziś rezerwat. Tak rozległy obszar chronionej przyrody, występujący przecież w samym centrum dużego miasta, uznać trzeba za ewenement. Dodajmy jedynie, że oprócz łęgowego lasy, jest tu również chronienie siedlisko lubianego w Polsce bielika.

Plan miasta z 1793 r.

Plan miasta z końca XVIII z widoczną Kępą Bazarową i prowadzącym do niej drewnianym mostem przez Wisłę.

 

Na zachodnim krańcu wyspy las wyraźnie przerzedza się. Stąd widać już poniżej nadwiślańską plażę. Można się do niej dostać kierując się wzdłuż Wisły od punktu widokowego na Majdanach (wspomnimy o nim poniżej). Przestrzeń tę zaaranżowano zupełnie niedawno, powracając do popularnej - jeszcze po drugiej wojnie światowej - mody na nadwiślańskie plażowanie. Z samej plaży rozpościera się widok na prawy brzeg Wisły, a więc Stare Miasto, ale i Rybaki oraz całe Bydgoskie Przedmieście. Zaraz obok plaży widać interesujące, ceglane ruiny. Warto spojrzeć na nie bliżej, dlatego sugerujemy pokierować się w to miejsce – najpierw idąc do końca mostu, a gdy skończy się barierka, skręcić w lewo i przejść pod nim, wkraczając tym samym na starą, kamienną drogę wiodącą do zamku zwanym Dybowskim. Kilka słów o nim.

 

Zamek Krzyżacki

Zamek Dybowski po drugiej stronie rzeki

 

Zamek Dybowski

Kiedy Konrad Mazowiecki wpadł na pomysł, by sprowadzić na polskie ziemie Krzyżaków, zaproponował im nie tylko Ziemię Chełmińską, ale też wąski pas Kujaw. Jedną z pierwszych rzeczy, jaką uczynili szczęśliwie obdarowani, była budowa zamku. Skromne ruiny tego założenia stoją po dziś, nie są to jednak mury, które widzi właśnie Szanowny Czytelnik. Zamek, o którym mowa, stał dobrych kilka kilometrów stąd, patrząc na zachód. W roku 1422 Zakon utracił jednak swe kujawskie posiadłości, a więc ziemie, po której właśnie stąpamy. Kiedy Polacy zajęli na powrót tę część Kujaw, w sąsiedztwie krzyżackiego jeszcze Torunia w ekspresowym tempie zaczęło rosnąć konkurencyjne miasto. Nieszawa, bo o niej mowa, była miastem niemałym. Rozwijający się ośrodek posiadał dzielnicę magazynową, gęsto zbudowaną przez spichlerze zbożowe oraz składy na inne dobra. Nieszawa posiadała rzecz jasna rynek z ratuszem, kościoły oraz zamek. Warownia, która niedługo po powstaniu miasta wyrosła w jego sąsiedztwie, to właśnie zrujnowany dziś Zamek Dybowski. Stanowi on jedyną już, widoczną gołym okiem, pamiątkę grodu, który poważnie zalazł za skórę toruńskiej finansjerze. Stosunki między oboma ośrodkami były do tego stopnia napięte, że w roku 1431 wojska toruńskie połączone z siłami krzyżackiego konwentu zdobyły i złupiły miasto. Z Nieszawy nie pozostało więc nic, a raczej prawie nic. Jeśli zaś idzie o wypadki związane z wojną trzynastoletnią, należy wspomnieć, że jednym z warunków wielkiego finansowego poparcia, jakiego Toruń udzielił królowi polskiemu, było ostateczne załatwienie sprawy nieszawskiej. Tym właśnie  sposobem konkurencyjny gród zniknął z powierzchni podtoruńskiej ziemi, przenosząc się blisko czterdzieści kilometrów w górę rzeki. Zostawmy już malownicze ruiny i wejdźmy na nie mniej malowniczą ścieżkę wyłożoną polnym kamieniem.

Wspomniana wcześniej droga stworzona została w połowie XIX w., kiedy zrujnowany już zamek włączono w obręb pruskich fortyfikacji. Romantyczna ruina gotyckiego zamczyska wciśnięta w otulinę lasu, który wygląda wprost pradawnie. Do tego zaś kamienna droga, która zdaje się prowadzić ku nęcącej tajemnicy... Robi się ciekawie!

Schodząc z mostu i skręcając w lewo możemy również wejść na ulicę Dybowską odchodzącą od mostu prostopadle. Dotrzemy nią do ulicy Majdany, a potem przechodząc przez mostek nad Małą Wisełką odnajdziemy punk widokowy położony na Kępie Bazarowej. To już niemal koniec naszego spaceru. Już tylko od woli oraz pomysłowości czytających te słowa zależy ciąg dalszy. Można bowiem wsiąść na pokład łodzi zwanej „Katarzynką” i tym nadzwyczaj sympatycznym sposobem dostać się w okresie letnim na powrót do Miasta, można wrócić po swoich śladach, możne też złapać pociąg i ruszyć w dalsze zwiedzanie okolic Torunia. Warto bowiem dodać, że z Kępy Bazarowej już zaledwie krok na dworzec Toruń – Główny, z którego odjeżdżają pociągi do stacji znajdującej się przy starówce: Toruń – Miasto.

 

Punkt widokowy

Stojąc w punkcie widokowym, warto wiedzieć, że właśnie mniej więcej w tym miejscu znajdował się południowy przyczółek pierwszego mostu toruńskiego.  Przeprawa powstała w roku 1500 i należała do najdłuższych drewnianych mostów ówczesnej Europy. Co jakiś czas znosiły ją wiosenne kry, za każdym jednak razem konstrukcję odbudowywano. Dopiero w początkach lat 80. XIX w. zrezygnowano z podnoszenia z ruiny spalonego właśnie mostu, a to dlatego, że od kilku lat funkcjonowała już przeprawa żelazna, czyli obecny most kolejowy, który dostrzec można tuż po prawej stronie historycznego śródmieścia.

Stojąc na platformie widokowej, łatwo wypatrzeć Bramę Mostową, stroszącą krenelaż dokładnie na wprost nas. Kiedy więc Szanowny Czytelnik spogląda na Miasto z tej perspektywy, powinien mieć świadomość, że widok ten zapisały w swej pamięci liczne pokolenia kupców i podróżnych, którzy witali się z prześwietnym Toruniem właśnie w tym miejscu.

 Panorama

Panorama toruńska - widok z punktu widokowego